No i nastał ten dzień – dojeżdżamy do Korczowa, po prawej sznur samochodów dużych i małych, ludzie siedzą na poboczu zebrani w grupy, gra muzyka, grille dymią. W naszych głowach pojawia się pytanie: co jest grane?! Zamknęli granicę! Jedziemy lewym pasem, mijając wszystkich aż pod same światła. Uff… zielone – pas się dzieli na tych, co w Unii i na tych spoza. Jesteśmy zdezorientowani, czekamy w kolejce… Pogranicznik macha na nas, zabiera dokumenty, sprawdza motocykle, a następnie… odprawa celna i przepychamy motocykle na ukraińską stronę. Wielki napis „Ukraina Wita Was” a przez 2 godziny przesunęliśmy się do przodu o parę metrów. Kolejka się ruszyła, podchodzi pogranicznik i wręcza karteczkę, coś drgnęło – znowu pchamy maszyny. Inny pogranicznik podchodzi po dokumenty i nakazuje postawić motocykle na parkingu, na którym już stoi kilka maszyn i nic się nie dzieje.
