“A karteczku masz?!” – czyli przekraczanie ukraińskiej granicy

“A karteczku masz?!” – czyli przekraczanie ukraińskiej granicy

Przed pierwszym wyjazdem wyszukiwałem w internecie informacje na temat przekraczania granicy. Zadawałem pytania na blogach tym, co już to mieli za sobą i dostawałem odpowiedź: “nie jest tak źle, sam zobaczysz”.

 No i nastał ten dzień – dojeżdżamy do Korczowa, po prawej sznur samochodów dużych i małych, ludzie siedzą na poboczu zebrani w grupy, gra muzyka, grille dymią. W naszych głowach pojawia się pytanie: co jest grane?! Zamknęli granicę! Jedziemy lewym pasem, mijając wszystkich aż pod same światła. Uff… zielone – pas się dzieli na tych, co w Unii i na tych spoza. Jesteśmy zdezorientowani, czekamy w kolejce… Pogranicznik macha na nas, zabiera dokumenty, sprawdza motocykle, a następnie… odprawa celna i przepychamy motocykle na ukraińską stronę. Wielki napis „Ukraina Wita Was” a przez 2 godziny przesunęliśmy się do przodu o parę metrów. Kolejka się ruszyła, podchodzi pogranicznik i wręcza karteczkę, coś drgnęło – znowu pchamy maszyny. Inny pogranicznik podchodzi po dokumenty i nakazuje postawić motocykle na parkingu, na którym już stoi kilka maszyn i nic się nie dzieje.

Kserujemy dokumenty, ganiamy od okienka do okienka, nikt nie chce nas odprawić. Bezradność i rozpacz zamienia się w (usunięte przez cenzurę 😉 ). W końcu udało się zagadać z gościem, który miał dużo gwiazdek na marynarce i po trzech godzinach na granicy dostaliśmy dokumenty. Łukasz dogadał się z niemieckim bikerem i dowiedział się, że i tak mieliśmy szczęście, bo oni czekali 10 godzin i odjechali tuż przed nami.

Ubieramy się, chowamy dokumenty – jesteśmy wolni! Jedziemy szlakiem historii i nagle następna kontrola – zamknięta brama, pogranicznik z długą bronią podchodzi i pyta „KARTECZKU MASZ?”. Jaką znowu karteczkę?! Ano taką, co dostaliśmy na początku? Gorączkowe szukanie… W końcu jest, pomięta i upchana w kieszeni – może być. Życzy nam szczęśliwej podróży – w końcu wolni, znowu! Opuszczamy posterunek graniczny i z przerażeniem patrzymy na wielokilometrową poczwórna kolejkę na wjazd… Co nas czeka w powrotnej drodze.

Pierwsze przekroczenie granicy było stresujące i najdłuższe. Następne, na wjeździe do Ukrainy czy z Ukrainy, odbywało się szybko i bez komplikacji ze strony Ukraińskiej , zaś po polskiej stronie było różnie. W tym roku po raz czwarty będziemy przeżywać te emocje,  już nie możemy się doczekać!

Dodaj komentarz